Wpisy archiwalne w kategorii
Rower
Dystans całkowity: | 5764.00 km (w terenie 120.00 km; 2.08%) |
Czas w ruchu: | 07:48 |
Średnia prędkość: | 17.82 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.00 km/h |
Suma kalorii: | 7453 kcal |
Liczba aktywności: | 96 |
Średnio na aktywność: | 60.04 km i 2h 36m |
Więcej statystyk |
Praca 09.07-12-07.2012
- DST 52.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 lipca 2012
Kategoria bez towarzystwa, Rower, Wrocław
Na kawę mrożoną do Rogowa Sobóckiego
Moja dzisiejsza trasa przeplatała się kilka razy z "Trójkowa Magistralą Roweową Szklarska Poręba- Augustów". Jej historia zaczęła się w 2009 roku kiedy mieszkańcy Szklarskiej Poręby i jej burmistrz Arkadiusz Wichniak postanowili pojechać na dwóch kółkach spod Szrenicy do Augustowa. W ten niekonwencjonalny sposób uczczono współpracę z wieloletnimi partnerami Augustowem i TRÓJKĄ. Głównym celem projektu jest promowanie miast i atrakcji turystycznych przez które przebiega magistrala, popularyzowanie turystyki rowerowej i zdrowego spędzania czasu wolnego. Miasta partnerskie projektu – Jawor, Żórawina, Ostrzeszów, Warta, Kutno, Wyszogród, Jednorożec, Kolno, Giżycko, Augustów.
Rolantowice - niektórzy taki sprzt trzymają na podwórku koło domu.
Widok w kierunku Biskupic Podgórnych i fabryk LG.
- DST 71.00km
- Sprzęt Author Modus MTB
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca 02-05.07.2012
- DST 52.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 lipca 2012
Kategoria Rower, w towarzystwie, Wrocław
Błotnista środa
Mimo wtorkowych, mocnych opadów deszczu postanowiliśmy pojechać do pałacu w Korbielowicach trasą którą ściągnęliśmy z internetu. Trasa piękna, bo jej znaczna część biegnie lasem. Niestety okazało się, iż nie był to dobry pomysł, bo w lesie bardzo duże kałuże i błoto. Jednak wyjazd bardzo udany, rower już umyty, a wspomnienia z taplania się w błocie zostaną na długo.
- DST 78.00km
- Teren 40.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 lipca 2012
Kategoria bez towarzystwa, Rower, Kłodzko
Gdzie oczy poniosą
Kłodzko-Wojbórz-Wilcza-Mikołajów-Bardo-Opolnica-Kłodzko
Szynobus, którym tydzień temu jechałam do Głuszycy.
Widok z drogi Wojbórz-Wilcza
Jest strasznie gorąco, więc decyduję się wjechać w las.
Dojeżdzam do Mikołajowa.
W Bardzie festyn, więc szybciutko bokiem kieruję się do Opolnicy. Jakie jest moje zdziwienie, gdy w miejscu wielu moich imprez licealnych teraz jest dom emeryta i rencisty.
Korty tenisowe. Ciekawe czy ktoś na nich gra ?
Na terenie ośrodka leci muzyka: Czarne Oczy. Widać, że dziadek przytupuje w rytm muzyki i szczerze sie do mnie uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech. I nagle wyskakuje pani i mówi, że to teren prywatny i zdjęć robić nie mogę. No i dobra atmosfera pryska.
Gdzie ten cień !!
Widok w kierunku Barda.
Cień !!!
Trzeba te górki znowu przejechać.
Szynobus, którym tydzień temu jechałam do Głuszycy.
Widok z drogi Wojbórz-Wilcza
Jest strasznie gorąco, więc decyduję się wjechać w las.
Dojeżdzam do Mikołajowa.
W Bardzie festyn, więc szybciutko bokiem kieruję się do Opolnicy. Jakie jest moje zdziwienie, gdy w miejscu wielu moich imprez licealnych teraz jest dom emeryta i rencisty.
Korty tenisowe. Ciekawe czy ktoś na nich gra ?
Na terenie ośrodka leci muzyka: Czarne Oczy. Widać, że dziadek przytupuje w rytm muzyki i szczerze sie do mnie uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech. I nagle wyskakuje pani i mówi, że to teren prywatny i zdjęć robić nie mogę. No i dobra atmosfera pryska.
Gdzie ten cień !!
Widok w kierunku Barda.
Cień !!!
Trzeba te górki znowu przejechać.
- DST 51.00km
- Teren 10.00km
- Temperatura 35.0°C
- Kalorie 1100kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 czerwca 2012
Kategoria bez towarzystwa, Rower, Kłodzko
Masarykova Chata zdobyta
Kłodzko- Wielisław-Stara Łomnica-Nowa Bystrzyca-Wójtowice-Młoty-Spalona-Mostowice-Peticesti-Homole-Velka Destna-Masarikova Chata-Serlissky Mlyn-Cihalka
Oj, łatwo nie było, bo temperatura na trasie wahała się od 27 stopni (w cieniu) do 36 w słońcu. Nawet wysoko, na Spalonej, termometr w liczniku pokazał 35 stopmi. Ale mimo, iż upał doskierał straszliwie, trasę uważam za fantastyczną. Bardzo dziękuję Ryjek za cenne wskazówki, do których się zastosowałam i bardzo się z tego ciszę.
Przez pierwsze kilkanaście kilometrów myślałam, że coś się sprzysięgło i dzisiejszej trasy nie przejadę w całości. Zaraz po wyjechaniu z domu bawiłam się GPS i zamiast skręcić na Krosnowice, pojechałam na Polanicę. Zorientowałam się na początku Wielisławia, ale już nie chciałam się wracać, więc zmodyfikowałam trasę. Potem na poczatku drogi Polanica-Bystrzyca miałam małą wywrotkę, wypiełam się z prawego SPD, a chciałam zejść na lewą stronę. Finał - leżę na asfalcie. Tak się musiałam spiąć, że do tej pory odczuwam ból pleców (na trasie pomógł Apap).
Ale na szcześćie potem były tylko miłe niespodzianki :) Na odcinku Młoty- Spalona spotkałam domingo. Porozmawialiśmy sobie i humor mi się poprawił. Bardzo dziękuję :)
A później, co zakręt, to piękniejsze widoki, śpiew ptaków, szum drzew i ten spokój. I nawet upał przestał mi przeszkadzać.
Zasłużyłam na pyszne pierogi mojej mamy i na wielkie lody.
Kieruję się na Spaloną, ale przez Młoty
Pięknie odremontowany kościół w Wójtowicach pod wezwaniem św. Marii Magdaleny wzniesiony został w 1824 roku. Świątynia jest trójnawowa, orientowana, z wyposażeniem pochodzącym z lat 1832-1873. Ostatnio byłam tu rok temu, gdy jechałam na Wieczność. Ksiądz z tego kościoła, to też zapalony rowerzysta. Uczestniczył w zjeździe Cyclo Glacensis 2012.
Bardzo dobrze utrzymany radiowóz milicji. Udało mi sie porozmawiać z mamą właściciela. W sobotę radiowóz miał zadanie specjalne - brama na weselu.
Takie ładne, że aż żal było jeść.
Łąki koło Spalonej.
Schronisko na Spalonej.
I juz jestem w Czechach, kieruję się na Peticesti. Trasy rowerowe świetnie oznakowane.
Jaka była moja radość, gdy okazało się, iż na Peticesti można kupić zimną coca-colę i zimną wodę mineralną.
Wejść, nie wejść ? Wchodzę, wygląda solidnie.
Ach jak pięknie :)
I już Velka Destna zdobyta.
Widok na drogę prowadzącą na Velką Destnę.
W oddali Masarykova Chata.
Po odpoczynku w cieniu Masarykovej Chaty udaję się do Serlisskego Mlyna - zjeżdżam w dół piękną, lekko kaministą drogą.
Spokój, cisza, piękny las. I ani żywego ducha aż do Cihalki:)
I jeszcze kwiatek w kolorze białym.
W dole schronisko, czyli juz Cihalka niedaleko.
I już Polska. Lewin Kłodski ? Nie ja do Kłodska. I ponad 20 kilometrów z górki :)
Oj, łatwo nie było, bo temperatura na trasie wahała się od 27 stopni (w cieniu) do 36 w słońcu. Nawet wysoko, na Spalonej, termometr w liczniku pokazał 35 stopmi. Ale mimo, iż upał doskierał straszliwie, trasę uważam za fantastyczną. Bardzo dziękuję Ryjek za cenne wskazówki, do których się zastosowałam i bardzo się z tego ciszę.
Przez pierwsze kilkanaście kilometrów myślałam, że coś się sprzysięgło i dzisiejszej trasy nie przejadę w całości. Zaraz po wyjechaniu z domu bawiłam się GPS i zamiast skręcić na Krosnowice, pojechałam na Polanicę. Zorientowałam się na początku Wielisławia, ale już nie chciałam się wracać, więc zmodyfikowałam trasę. Potem na poczatku drogi Polanica-Bystrzyca miałam małą wywrotkę, wypiełam się z prawego SPD, a chciałam zejść na lewą stronę. Finał - leżę na asfalcie. Tak się musiałam spiąć, że do tej pory odczuwam ból pleców (na trasie pomógł Apap).
Ale na szcześćie potem były tylko miłe niespodzianki :) Na odcinku Młoty- Spalona spotkałam domingo. Porozmawialiśmy sobie i humor mi się poprawił. Bardzo dziękuję :)
A później, co zakręt, to piękniejsze widoki, śpiew ptaków, szum drzew i ten spokój. I nawet upał przestał mi przeszkadzać.
Zasłużyłam na pyszne pierogi mojej mamy i na wielkie lody.
Kieruję się na Spaloną, ale przez Młoty
Pięknie odremontowany kościół w Wójtowicach pod wezwaniem św. Marii Magdaleny wzniesiony został w 1824 roku. Świątynia jest trójnawowa, orientowana, z wyposażeniem pochodzącym z lat 1832-1873. Ostatnio byłam tu rok temu, gdy jechałam na Wieczność. Ksiądz z tego kościoła, to też zapalony rowerzysta. Uczestniczył w zjeździe Cyclo Glacensis 2012.
Bardzo dobrze utrzymany radiowóz milicji. Udało mi sie porozmawiać z mamą właściciela. W sobotę radiowóz miał zadanie specjalne - brama na weselu.
Takie ładne, że aż żal było jeść.
Łąki koło Spalonej.
Schronisko na Spalonej.
I juz jestem w Czechach, kieruję się na Peticesti. Trasy rowerowe świetnie oznakowane.
Jaka była moja radość, gdy okazało się, iż na Peticesti można kupić zimną coca-colę i zimną wodę mineralną.
Wejść, nie wejść ? Wchodzę, wygląda solidnie.
Ach jak pięknie :)
I już Velka Destna zdobyta.
Widok na drogę prowadzącą na Velką Destnę.
W oddali Masarykova Chata.
Po odpoczynku w cieniu Masarykovej Chaty udaję się do Serlisskego Mlyna - zjeżdżam w dół piękną, lekko kaministą drogą.
Spokój, cisza, piękny las. I ani żywego ducha aż do Cihalki:)
I jeszcze kwiatek w kolorze białym.
W dole schronisko, czyli juz Cihalka niedaleko.
I już Polska. Lewin Kłodski ? Nie ja do Kłodska. I ponad 20 kilometrów z górki :)
- DST 106.00km
- Kalorie 2800kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 czerwca 2012
Kategoria w towarzystwie, Rower, Wrocław
Przez las do Zamku na Wodzie w Wojnowicach
Mieszkam już we Wrocławiu 17 lat, a nigdy jeszcze nie byłam w Wojnowicach. Znajduje tam jedyny na Dolnym Śląsku zamek na wodzie. A właściwie nie na wodzie, a na drewnianych palach wypełnionych gliną i kamieniami. Dostępu do zamku broniła fosa i most zwodzony, który jednak w XIX wieku zniknął i zastąpił go zwykły murowany mostek. Budowla jest maleńka, ale urocza. Otoczona przepięknym, dużym parkiem i wspomnianą już fosa. Park jest miejscem, gdzie w weekendy przesiadują rodziny, robią grille, śpiewają i tańczą. Rowerzyści rozkładają się na kocykach i patrzą w niebo.
Kolega, z którym jeżdżę na rowerze we Wrocławiu, zaproponował, aby tam właśnie pojechać w tym tygodniu, więc zgodziłam się bez zastanawiania.
Niestety gdy wracałam z pracy zaczęło padać, ale trochę postraszyło, więc decyzja: jedziemy.
Gdy ujechaliśmy ok 10 km zaczęło kropić, ale co tam tylko kropi, więc jedziemy dalej. Droga była bardzo przyjemna - przez las, gdzie spotkaliśmy stado dzików oraz 2 lisy. Gdy dojeżdżaliśmy do zamku rozpadało się na dobre. I tu miła niespodzianka, zostaliśmy zaproszeni do środka, aby nie stać na deszczu. Niestety deszcz nie przestawał padać, więc ruszyliśmy w drogę powrotną.
Finał jest taki, że rower myłam dzisiaj 2 razy- raz na stacji BP, a drugi raz w wannie.
Pustki przy stadionie we Wrocławiu. Czy tu było EURO 2012 ? Nie ma nawet jednej flagi.
Droga przez las była super, ale było trochę błota.
Do zamku wjechaliśmy Aleją Lipową.
Deszcz mocno padał, ale co tam zdjęcie trzeba zrobić. Niestety nie wyszło zbyt dobre.
Zrobiło mi się żal, że mój druh taki brudny, więc wylądował w wannie.
Ślad nagrywany przez kolegę, który mieszka bliżej niż ja, więc wyszło mniej kilometrów.
Kolega, z którym jeżdżę na rowerze we Wrocławiu, zaproponował, aby tam właśnie pojechać w tym tygodniu, więc zgodziłam się bez zastanawiania.
Niestety gdy wracałam z pracy zaczęło padać, ale trochę postraszyło, więc decyzja: jedziemy.
Gdy ujechaliśmy ok 10 km zaczęło kropić, ale co tam tylko kropi, więc jedziemy dalej. Droga była bardzo przyjemna - przez las, gdzie spotkaliśmy stado dzików oraz 2 lisy. Gdy dojeżdżaliśmy do zamku rozpadało się na dobre. I tu miła niespodzianka, zostaliśmy zaproszeni do środka, aby nie stać na deszczu. Niestety deszcz nie przestawał padać, więc ruszyliśmy w drogę powrotną.
Finał jest taki, że rower myłam dzisiaj 2 razy- raz na stacji BP, a drugi raz w wannie.
Pustki przy stadionie we Wrocławiu. Czy tu było EURO 2012 ? Nie ma nawet jednej flagi.
Droga przez las była super, ale było trochę błota.
Do zamku wjechaliśmy Aleją Lipową.
Deszcz mocno padał, ale co tam zdjęcie trzeba zrobić. Niestety nie wyszło zbyt dobre.
Zrobiło mi się żal, że mój druh taki brudny, więc wylądował w wannie.
Ślad nagrywany przez kolegę, który mieszka bliżej niż ja, więc wyszło mniej kilometrów.
- DST 60.50km
- Teren 30.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 czerwca 2012
Kategoria Rower, Kłodzko, w towarzystwie
Niedzielna improwizacja, czyli Orłowiec, Przełęcz Jaworowa i Leszczynowa
Mój plan była taki: jechać do Kamieńca, potem do Złotego Stoku i szlakiem rowerowym do Chwlisławia, potem dalej do Koloni Gaj i prosto do Kłodzka.
Chciałam zrobić rekonesans trasy rowerowej ze Złotego Stoku do Koloni Gaj, gdyż we wtorek kolega z grupą rowerową (która objeżdża Polskę dookoła) zawita w nasze strony i muszą przejechać, najlepiej bocznymi drogami, z Otmuchowa do Kudowy Zdrój. Rodzice mają być ich przewodnikami. Do grupy dołączył się także Władziu i Kaziu.
Jednak plan nie został zrealizowany, więc pozostała improwizacja.
Pod garażem decyzja - jedziemy do Orłowca, a w Orłowcu decyzja jedziemy na Przełęcz Leszczynową. Mam nadzieję, że niedługo ponowie będę w Orłowcu, aby udać się w kierunku Przełęczy Różańcowej i dalej na Borówkową (trasa opisana przez Ryjka).
Weża w Żelaźnie zbudowana została u schyłku XV wieku lub w następnym stuleciu. Nieznana pozostaje jej pierwotna funkcja: jedni badacze widzą w niej średniowieczną strażnicę, inni - rycerską siedzibę mieszkalną. Nie brakuje też głosów, że brak widocznych śladów okien to dowód na to, iż początkowo służyła ona jedynie celom gospodarczym jako spichlerz albo skład słodu przy browarze.
Z Radochowa kierujemy się urokliwa drogą w kierunku Orłowca.
I już Orłowiec. Ruszamy się w stronę kościoła, aby sfotografować się na jego tle.O zdobyciu pieczątek nawet nie ma co marzyć, gdyż msza w kościele jest tylko raz w tygodniu - w niedzielę o 9.30
Następnym razem pojedziemy do szlaku zielonego (Przełęcz Różańcowa), ale teraz wracamy na drogę Lądek-Złoty Stok
Nie tylko rowerzyści lubią tę trasę.
I już przełęcz Jaworowa. Krótki odpoczynek i kierujemy się szlakiem rowerowym na Przełęcz Leszczynową, aby chociaż w części zrealizować mój pierwotny plan: rekonesans stanu dróg rowerowych między Złotym Stokiem a Kolonią Gaj.
Ostatnio jechaliśmy tą drogą na maraton MTB do Złotego Stoku w 2011 r., aby pokibicować znajomym.
Wycinka drzew, ciężki sprzęt niszczy drogi rowerowe.
Kapliczka Św. Huberta na przełęczy Leszczynowej. Ufundowana przez Koło Łowieckie Jawornik ze Złotego Stoku w 1996r.
I już prosto do Droszkowa.
W dole widać Droszków.
Przełęcz Droszkowska
I już dalej w dół, przez Jaszkową, do Kłodzka.
Chciałam zrobić rekonesans trasy rowerowej ze Złotego Stoku do Koloni Gaj, gdyż we wtorek kolega z grupą rowerową (która objeżdża Polskę dookoła) zawita w nasze strony i muszą przejechać, najlepiej bocznymi drogami, z Otmuchowa do Kudowy Zdrój. Rodzice mają być ich przewodnikami. Do grupy dołączył się także Władziu i Kaziu.
Jednak plan nie został zrealizowany, więc pozostała improwizacja.
Pod garażem decyzja - jedziemy do Orłowca, a w Orłowcu decyzja jedziemy na Przełęcz Leszczynową. Mam nadzieję, że niedługo ponowie będę w Orłowcu, aby udać się w kierunku Przełęczy Różańcowej i dalej na Borówkową (trasa opisana przez Ryjka).
Weża w Żelaźnie zbudowana została u schyłku XV wieku lub w następnym stuleciu. Nieznana pozostaje jej pierwotna funkcja: jedni badacze widzą w niej średniowieczną strażnicę, inni - rycerską siedzibę mieszkalną. Nie brakuje też głosów, że brak widocznych śladów okien to dowód na to, iż początkowo służyła ona jedynie celom gospodarczym jako spichlerz albo skład słodu przy browarze.
Z Radochowa kierujemy się urokliwa drogą w kierunku Orłowca.
I już Orłowiec. Ruszamy się w stronę kościoła, aby sfotografować się na jego tle.O zdobyciu pieczątek nawet nie ma co marzyć, gdyż msza w kościele jest tylko raz w tygodniu - w niedzielę o 9.30
Następnym razem pojedziemy do szlaku zielonego (Przełęcz Różańcowa), ale teraz wracamy na drogę Lądek-Złoty Stok
Nie tylko rowerzyści lubią tę trasę.
I już przełęcz Jaworowa. Krótki odpoczynek i kierujemy się szlakiem rowerowym na Przełęcz Leszczynową, aby chociaż w części zrealizować mój pierwotny plan: rekonesans stanu dróg rowerowych między Złotym Stokiem a Kolonią Gaj.
Ostatnio jechaliśmy tą drogą na maraton MTB do Złotego Stoku w 2011 r., aby pokibicować znajomym.
Wycinka drzew, ciężki sprzęt niszczy drogi rowerowe.
Kapliczka Św. Huberta na przełęczy Leszczynowej. Ufundowana przez Koło Łowieckie Jawornik ze Złotego Stoku w 1996r.
I już prosto do Droszkowa.
W dole widać Droszków.
Przełęcz Droszkowska
I już dalej w dół, przez Jaszkową, do Kłodzka.
- DST 58.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 czerwca 2012
Kategoria Rower, Kłodzko, w towarzystwie
Braumov i Braumovskie Steny
Głuszyca Górna- Janovićky-Braumov- Krinice(Amerika)-Martinkovice-Otovice-Tłumaczów-Ścinawka-Kłodzko
W grupie 7 osób ruszyliśmy pociągiem do Głuszycy, aby potem udać sie w kierunku Braumova, gdzie zwiedziliśmy benedyktyński klasztor oraz drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii.
W czasie, gdy my zwiedzaliśmy klasztor, Władziu i Tadziu zaliczali koleją górkę, aby zdobyć odznakę: Korona Sudetów Czeskich
Gdy byliśmy już w komplecie udaliśmy się w kierunku Braumovskich Sten.
Na górę wdrapaliśmy się na nogach, ale kiedyś będzie tu trzeba wjechać na rowerze.
W siedem osób wsiadamy do pociągu, którym dojedziemy do Głuszycy Górnej. Już na wstępie zostaliśmy "rozstawieni po kątach", a właściwie to nasze rowery. Ale mimo tego nastroje nam dopisują i gdy wysiadamy z pociagu, to już jesteśmy w dobrej komitywie z Panią konduktor.
Stacja kolejowa w Głuszycy Górnej- chyba nie ma tu dużego ruchu.
I już rowerami udajemy się w kierunku przejścia granicznego.
Przed granicą kończy się asfalt, ale zacznie się tuż za nią, już w Czechach.
Janovičky - ośrodek narciarski. Osadę (660 m n.p.m.) u południowego podnóża Gór Suchych założył Jan z Chotova - opat klasztoru benedyktynów z Broumova.
I już szybki zjazd w kierunku Braumova.
Piękne widoki i piękne zapachy - poziomek i lipy.
I już jesteśmy w Braumovie i krótka wizyta w muzeum piwowarskim.
Najbardziej okazałym zabytkiem miasta jest benedyktyński klasztor - uznany za czeski zabytek narodowy. Zespół klasztorny obejmuje: kościół pw. Św. Wojciecha (a w nim refektarz z kopią całunu turyńskiego z 1651 r.) oraz ogromną bibliotekę, a także Muzeum Ziemi Broumovskiej.
Sklepienie w kościele Św. Wojciecha. Troszkę niewyraźne, bo robione w pośpiechu(zakaz fotografowania bez zakupionego biletu za 50 koron).
Kolejny punkt w naszej wycieczce:drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii wzniesiony po 1459, odnowiony w XVII w., jest to prawdopodobnie najstarszy istniejący kościół drewniany w Czechach.
Ale piękne przystanki w drodze do restauracji Amerika, gdzie zostawiamy rowery i już pieszo udajemy się na Hvezdę. Nazwa góry pochodzi od krzyża z pozłacaną pięcioramienną gwiazdą, ustawionego na szczycie w 1670 roku jako punkt orientacyjny dla podróżnych
Czerwonym szlakiem pieszym ruszamy do góry.
I już jesteśmy na szczycie, gdzie na krawędzi obrywu znajduje się barokowa kaplica Matki Bożej Śnieżnej. Zbudowana została w 1733 r. z piaskowca na polecenie opata klasztoru z Broumova Othmara Zinkego (wg projektu K. I. Dientzehofera).
Żaba
Muszla
Kotek
Po zejściu do restauracji Amerika zjadamy coś co miało przypominać nasz rosół. Niestety nie mam zdjęcia, bo o zdjęciu pomyślałam dopiero wtedy, gdy zupa była już zjedzona (apetyt na takich wyjazdach nam dopisuje). Z pełnymi brzuchami ruszamy do Kłodzka. Po drodze obowiązkowy postój w sklepie na granicy, aby kupić mleczko w tubce oraz czekoladę studencką.
Wyjazd bardzo udany, ale nastepnym razem na Hvezdę trzeba wjechać rowerem.
W grupie 7 osób ruszyliśmy pociągiem do Głuszycy, aby potem udać sie w kierunku Braumova, gdzie zwiedziliśmy benedyktyński klasztor oraz drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii.
W czasie, gdy my zwiedzaliśmy klasztor, Władziu i Tadziu zaliczali koleją górkę, aby zdobyć odznakę: Korona Sudetów Czeskich
Gdy byliśmy już w komplecie udaliśmy się w kierunku Braumovskich Sten.
Na górę wdrapaliśmy się na nogach, ale kiedyś będzie tu trzeba wjechać na rowerze.
W siedem osób wsiadamy do pociągu, którym dojedziemy do Głuszycy Górnej. Już na wstępie zostaliśmy "rozstawieni po kątach", a właściwie to nasze rowery. Ale mimo tego nastroje nam dopisują i gdy wysiadamy z pociagu, to już jesteśmy w dobrej komitywie z Panią konduktor.
Stacja kolejowa w Głuszycy Górnej- chyba nie ma tu dużego ruchu.
I już rowerami udajemy się w kierunku przejścia granicznego.
Przed granicą kończy się asfalt, ale zacznie się tuż za nią, już w Czechach.
Janovičky - ośrodek narciarski. Osadę (660 m n.p.m.) u południowego podnóża Gór Suchych założył Jan z Chotova - opat klasztoru benedyktynów z Broumova.
I już szybki zjazd w kierunku Braumova.
Piękne widoki i piękne zapachy - poziomek i lipy.
I już jesteśmy w Braumovie i krótka wizyta w muzeum piwowarskim.
Najbardziej okazałym zabytkiem miasta jest benedyktyński klasztor - uznany za czeski zabytek narodowy. Zespół klasztorny obejmuje: kościół pw. Św. Wojciecha (a w nim refektarz z kopią całunu turyńskiego z 1651 r.) oraz ogromną bibliotekę, a także Muzeum Ziemi Broumovskiej.
Sklepienie w kościele Św. Wojciecha. Troszkę niewyraźne, bo robione w pośpiechu(zakaz fotografowania bez zakupionego biletu za 50 koron).
Kolejny punkt w naszej wycieczce:drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii wzniesiony po 1459, odnowiony w XVII w., jest to prawdopodobnie najstarszy istniejący kościół drewniany w Czechach.
Ale piękne przystanki w drodze do restauracji Amerika, gdzie zostawiamy rowery i już pieszo udajemy się na Hvezdę. Nazwa góry pochodzi od krzyża z pozłacaną pięcioramienną gwiazdą, ustawionego na szczycie w 1670 roku jako punkt orientacyjny dla podróżnych
Czerwonym szlakiem pieszym ruszamy do góry.
I już jesteśmy na szczycie, gdzie na krawędzi obrywu znajduje się barokowa kaplica Matki Bożej Śnieżnej. Zbudowana została w 1733 r. z piaskowca na polecenie opata klasztoru z Broumova Othmara Zinkego (wg projektu K. I. Dientzehofera).
Żaba
Muszla
Kotek
Po zejściu do restauracji Amerika zjadamy coś co miało przypominać nasz rosół. Niestety nie mam zdjęcia, bo o zdjęciu pomyślałam dopiero wtedy, gdy zupa była już zjedzona (apetyt na takich wyjazdach nam dopisuje). Z pełnymi brzuchami ruszamy do Kłodzka. Po drodze obowiązkowy postój w sklepie na granicy, aby kupić mleczko w tubce oraz czekoladę studencką.
Wyjazd bardzo udany, ale nastepnym razem na Hvezdę trzeba wjechać rowerem.
- DST 63.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca 18.06-21.06.2012
- DST 52.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze