Wpisy archiwalne w kategorii
w towarzystwie
Dystans całkowity: | 3870.17 km (w terenie 110.00 km; 2.84%) |
Czas w ruchu: | 02:15 |
Średnia prędkość: | 20.74 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.56 km/h |
Suma podjazdów: | 440 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 183 (91 %) |
Suma kalorii: | 5994 kcal |
Liczba aktywności: | 57 |
Średnio na aktywność: | 67.90 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 29 lipca 2012
Kategoria Kłodzko, Rower, w towarzystwie
Dwa pasma
Ryjek rzuca hasło: dwa pasma. Trasa ciekawa, doborowe towarzystwo, pogoda ma być ładna, więc trzeba jechać.
Wyjeżdżamy pociągiem do Międzylesia o godz. 9.07. Tradycyjnie w pociągu kilku rowerzystów. Pozdrawiam argusiol, z którym w tym samym wagonie jechaliśmy, gdy kierowaliśmy sie na Suchy Vrch. Biestats łączy rowerzystów :)
A to nasze znajome bociany, które spotkaliśmy w drodze na Suchy Vrch. Tym razem naliczyłam ich 25.
Dojeżdżamy do Kralik, gdzie na rynku zjadamy bardzo dobre lody, które zafundował nam Ryjek :)
Piękne drzewo na tle gór Kralickiego Śnieżnika.
W tle Góra Matki Boskiej, na której znajduje sie klasztor.
I czas na postój w pensjonacie w Vojtiskovie. Pyszne piwo i głowa polana wodą z kranu oraz piękny widok powoduja, że chciałby się tu zostać dłuzej. Jednak przed nami jeszcze daleka droga. Gdy już wyjeżdżamy z Vojtiskovic przechodzacy Czech dziwi się, że jedziemy na rowerach w taki upał. Ale my kochamy jazdę na rowerach :) nawet w taki upał :)
Podobne widoki będą nam towarzyszyły przez wiele kilometrów. Szkoda, że przejrzystosć powietrza nie była najlepsza.
Ryjek popędził z górki. Cy napewno woli podjeżdżać niż zjeżdżać ?
Zimny strumyczek pozwolił się nam odświeżyć.
Piękne jagódki.
Chłopakom ciężko było pojechać dalej i zostawić tyle jagód na krzaczkach.
Nie tylko my chłodzimy sie w górskim strumieniu. Upał dokucza wszystkim.
Obiad w schronisku w okolicach Navrasi. Zupa gulaszowa była pyszna. Polecam.
Piękny !!
Ale gorąco !
Kolejne schronisko Paprsek. Bardzo ładnie utrzymane, widać tu kobiecą rękę.
I kolejny obiad - tym raze czeskie hamburgery z frytkami.
Wzdłuż granicy kierujemy się do Przełęczy Dział - 922 m n.p.m.
Rezerwat został utworzony w 1953 roku. Jest to rezerwat krajobrazowo – florystyczny o powierzchni 124,68 ha, utworzony dla ochrony ciekawych i rzadkich gatunków chronionych oraz naturalnych zbiorowisk roślinnych.
Z rzadkich roślin wśród flory zielnej występują: paproć wietlica alpejska, kosmatka olbrzymia, storczyk gnieźnik leśny, fiołek sudecki, modrzyk górski i dzwonek brodaty, który ma drugie stanowisko w sąsiednim rezerwacie Śnieżnik Kłodzki.
Widok na Czarną Górę. Jechać do Kłodzka, gdzie zaczyna się burza, czy może zostać tu do jutra.
Przed ulewą chronimy się pod wiatą. Na niewiele się to zdaje, bo i tak do domu dojeżdżamy kompletnie przemoczeni. Błyskawice rozświetlały nam drogę do domu :)
Wyjeżdżamy pociągiem do Międzylesia o godz. 9.07. Tradycyjnie w pociągu kilku rowerzystów. Pozdrawiam argusiol, z którym w tym samym wagonie jechaliśmy, gdy kierowaliśmy sie na Suchy Vrch. Biestats łączy rowerzystów :)
A to nasze znajome bociany, które spotkaliśmy w drodze na Suchy Vrch. Tym razem naliczyłam ich 25.
Dojeżdżamy do Kralik, gdzie na rynku zjadamy bardzo dobre lody, które zafundował nam Ryjek :)
Piękne drzewo na tle gór Kralickiego Śnieżnika.
W tle Góra Matki Boskiej, na której znajduje sie klasztor.
I czas na postój w pensjonacie w Vojtiskovie. Pyszne piwo i głowa polana wodą z kranu oraz piękny widok powoduja, że chciałby się tu zostać dłuzej. Jednak przed nami jeszcze daleka droga. Gdy już wyjeżdżamy z Vojtiskovic przechodzacy Czech dziwi się, że jedziemy na rowerach w taki upał. Ale my kochamy jazdę na rowerach :) nawet w taki upał :)
Podobne widoki będą nam towarzyszyły przez wiele kilometrów. Szkoda, że przejrzystosć powietrza nie była najlepsza.
Ryjek popędził z górki. Cy napewno woli podjeżdżać niż zjeżdżać ?
Zimny strumyczek pozwolił się nam odświeżyć.
Piękne jagódki.
Chłopakom ciężko było pojechać dalej i zostawić tyle jagód na krzaczkach.
Nie tylko my chłodzimy sie w górskim strumieniu. Upał dokucza wszystkim.
Obiad w schronisku w okolicach Navrasi. Zupa gulaszowa była pyszna. Polecam.
Piękny !!
Ale gorąco !
Kolejne schronisko Paprsek. Bardzo ładnie utrzymane, widać tu kobiecą rękę.
I kolejny obiad - tym raze czeskie hamburgery z frytkami.
Wzdłuż granicy kierujemy się do Przełęczy Dział - 922 m n.p.m.
Rezerwat został utworzony w 1953 roku. Jest to rezerwat krajobrazowo – florystyczny o powierzchni 124,68 ha, utworzony dla ochrony ciekawych i rzadkich gatunków chronionych oraz naturalnych zbiorowisk roślinnych.
Z rzadkich roślin wśród flory zielnej występują: paproć wietlica alpejska, kosmatka olbrzymia, storczyk gnieźnik leśny, fiołek sudecki, modrzyk górski i dzwonek brodaty, który ma drugie stanowisko w sąsiednim rezerwacie Śnieżnik Kłodzki.
Widok na Czarną Górę. Jechać do Kłodzka, gdzie zaczyna się burza, czy może zostać tu do jutra.
Przed ulewą chronimy się pod wiatą. Na niewiele się to zdaje, bo i tak do domu dojeżdżamy kompletnie przemoczeni. Błyskawice rozświetlały nam drogę do domu :)
- DST 130.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 lipca 2012
Kategoria Kłodzko, Rower, w towarzystwie
Szczytnik
Do edka wgrałam trasę na Duszniki, którą ściągnęłam z bikemapa. Postanowiłam, że przebieg trasy będzie dla nas niespodzianką i nawet jej nie przeanalizowałam.
I rzeczywiście okazało się, iż trasa biegnie po lesie, po bardzo dobrej drodze, szlakiem serduszkowym i żółtym rowerowym.
Świetne miejsce na ognisko - nawet patyki na kiełbaski już czekają.
Super drogą zjeżdżamy do asfaltu koło Metalowca. Rzucam pomysł, aby jechać na Szczytnik. Rodzice chętnie się zgadzają, mimo, że mieliśmy jechać na lody do Dusznik.
Zamek na Szczytniku (589 m npm), mimo że wygląda na warowny nie miał służyć do obrony, a rekreacji jako miejsce balów i spotkań myśliwych. Ufundowany przez pruskiego majora Leopolda von Hochberga ukończony w 1838 r., charakteryzuje się burzliwą historią i częstą zmianą właścicieli. Od 1966 r. znajduje się tam Dom Pomocy Społecznej i w większej części jest zamknięty ale zawsze można odwiedzić zamkową kaplicę (w której nadal odbywają się msze św.), a także zobaczyć dziedziniec zewnętrzny i spory fragment murów „obronnych” z fosą i zwodzonym mostem.
Na Szczytniku znajduje się taras widokowy ulokowany na Orlich Skałach, skąd rozpościera się panorama na Szczytną, Góry Stołowe, Bystrzyckie i Orlickie.
Ze Szczytnika kierujemy się w stronę Piekiełka. Po drodze czeka nas niespodzianka - dziesiątki kaczek na stawie.
Pogoda sie poprawia. Szkoda, że takiej widoczności nie było na Szczytniku.
I pielgrzymki w zdroju w Polanicy. Kupujemy lody na deptaku i wracamy do Kłodzka.
Po drodze wstępujemy do kościoła i na cmentarz w Wielisławiu.
Kościół w Starym Wielisławiu istniał już w X wieku . W drodze do Gniezna miał zawitać tutaj - według starych przekazów - św. Wojciech.. Szczególnie pamiętny okazał się rok 1300, gdy papież Bonifacy VIII wydał bullę , w której nazwał wielisławską świątynię Przybytkiem Niebieskim i ustanowił ją kościołem pielgrzymkowym. Pierwszy kościół w Starym Wielisławiu, spalony w 1428 roku przez husytów, zastąpiony został murowanym. Obecny wzniesiono w XV wieku i rozbudowano w wiekach XVI i XVIII. Wystrój wnętrza jest głównie barokowy i rokokowy. Kościół nosi wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, której relikwie przywieziono tutaj w 1660 roku z Rzymu. W Starym Wielisławiu pielgrzymi mogli odpocząć choćby w krużgankach, obiegających owalnie kościół, który należy do grupy obronnych świątyń. Hrabstwo kłodzkie przechodziło burzliwe dzieje, zwłaszcza w czasie najazdów husyckich i wojny trzydziestoletniej. Fortyfikacje kościołów, w których chroniła się zazwyczaj zagrożona ludność, były więc koniecznością. Wbudowane w obwód wysokiego muru okazałe kaplice przypominają strażnice lub baszty. Dzwon od 1490 roku wzywał na modlitwę ale i ostrzegał przed niebezpieczeństwem, przez wieki i dzwoni do dnia dzisiejszego.
Ale pięknie - widok na górki z drogi Wielisław-Kłodzko
Piękny zachód słońca w drodze powrotnej do Wrocławia.
I rzeczywiście okazało się, iż trasa biegnie po lesie, po bardzo dobrej drodze, szlakiem serduszkowym i żółtym rowerowym.
Świetne miejsce na ognisko - nawet patyki na kiełbaski już czekają.
Super drogą zjeżdżamy do asfaltu koło Metalowca. Rzucam pomysł, aby jechać na Szczytnik. Rodzice chętnie się zgadzają, mimo, że mieliśmy jechać na lody do Dusznik.
Zamek na Szczytniku (589 m npm), mimo że wygląda na warowny nie miał służyć do obrony, a rekreacji jako miejsce balów i spotkań myśliwych. Ufundowany przez pruskiego majora Leopolda von Hochberga ukończony w 1838 r., charakteryzuje się burzliwą historią i częstą zmianą właścicieli. Od 1966 r. znajduje się tam Dom Pomocy Społecznej i w większej części jest zamknięty ale zawsze można odwiedzić zamkową kaplicę (w której nadal odbywają się msze św.), a także zobaczyć dziedziniec zewnętrzny i spory fragment murów „obronnych” z fosą i zwodzonym mostem.
Na Szczytniku znajduje się taras widokowy ulokowany na Orlich Skałach, skąd rozpościera się panorama na Szczytną, Góry Stołowe, Bystrzyckie i Orlickie.
Ze Szczytnika kierujemy się w stronę Piekiełka. Po drodze czeka nas niespodzianka - dziesiątki kaczek na stawie.
Pogoda sie poprawia. Szkoda, że takiej widoczności nie było na Szczytniku.
I pielgrzymki w zdroju w Polanicy. Kupujemy lody na deptaku i wracamy do Kłodzka.
Po drodze wstępujemy do kościoła i na cmentarz w Wielisławiu.
Kościół w Starym Wielisławiu istniał już w X wieku . W drodze do Gniezna miał zawitać tutaj - według starych przekazów - św. Wojciech.. Szczególnie pamiętny okazał się rok 1300, gdy papież Bonifacy VIII wydał bullę , w której nazwał wielisławską świątynię Przybytkiem Niebieskim i ustanowił ją kościołem pielgrzymkowym. Pierwszy kościół w Starym Wielisławiu, spalony w 1428 roku przez husytów, zastąpiony został murowanym. Obecny wzniesiono w XV wieku i rozbudowano w wiekach XVI i XVIII. Wystrój wnętrza jest głównie barokowy i rokokowy. Kościół nosi wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, której relikwie przywieziono tutaj w 1660 roku z Rzymu. W Starym Wielisławiu pielgrzymi mogli odpocząć choćby w krużgankach, obiegających owalnie kościół, który należy do grupy obronnych świątyń. Hrabstwo kłodzkie przechodziło burzliwe dzieje, zwłaszcza w czasie najazdów husyckich i wojny trzydziestoletniej. Fortyfikacje kościołów, w których chroniła się zazwyczaj zagrożona ludność, były więc koniecznością. Wbudowane w obwód wysokiego muru okazałe kaplice przypominają strażnice lub baszty. Dzwon od 1490 roku wzywał na modlitwę ale i ostrzegał przed niebezpieczeństwem, przez wieki i dzwoni do dnia dzisiejszego.
Ale pięknie - widok na górki z drogi Wielisław-Kłodzko
Piękny zachód słońca w drodze powrotnej do Wrocławia.
- DST 39.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 lipca 2012
Kategoria Rower, w towarzystwie, Kłodzko
Cudze chwalicie swego nie znacie
Postanowiliśmy zrobić sobie krótką wycieczkę na lody do Lądka Zdroju. Do Lądka jednak nie dojechaliśmy, gdyż złapała nas ulewa. Wyjazd jednak bardzo udany, gdyż po drodze odkryliśmy dwa ciekawe miejsca: Dom Prowincjonalny Sióstr Franciszkanek Szpitalnych w Ołdrzychowicach oraz mauzoleum von Magnisów także w Ołdrzychowicach.
Siostry franciszkanki pracowały w Ołdrzychowicach od 1897 roku . Hrabina Carolina von Oppersdorff ufundowała przy kościele parafia1nym szpital, który był przeznaczony dla chorych i ludzi w podeszłym wieku. Siostry prowadziły również pielęgniarstwo ambulatoryjne i troszczyły się o kościół.
Do 1929 roku przełożona prowincjalna prowincji śląskiej mieszkała w Jurandowie w obiektach szpitalnych, które nie były własnością sióstr. Od dłuższego czasu więc starano się zdobyć jakiś dom, który stałby się własnością prowincji z przeznaczeniem na zarząd prowincjalny. Istniały trzy możliwości zakupu: zamek w Prószkowie k/Opola, hotel w Lądku Zdroju i zamek hrabiny Sophie von Oppersdorff w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Wybrano tę ostatnią propozycję. Zamek znajduje się u podnóża góry Bukówka (472 m npm.), przylega do niego wielki park.
Św. Franciszek
Mauzoleum niemieckiego rodu arystokratycznego von Magnisów mających swoje posiadłości w Czechach oraz na ziemi kłodzkiej. Zbudowane w 1889 r. w stylu neoromańskim. Mauzoleum powstało w 1889 r. z inicjatywy ówczesnego posiadacza Ołdrzychowic Kłodzkich, hrabiego Antona Franza von Magnisa. Miały się w nim znaleźć grobowce wszystkich członków tego niemieckiego rodu arystokratycznego. Jego budowa trwała niespełna rok. Po zakończeniu II wojny światowej obiekt został przejęty przez parafię katolicką, służąc do 1990 r. jako sala katechetyczna.
Do wrót mauzoleum prowadzą kamienne schody. Flankują je dwa klęczące potężne anioły
Wrota mauzoleum są kute, niezwykle solidne i ciężkie, potęgując jeszcze wrażenie ogromu i powagi tego miejsca.
Mur kościoła św. Jana Chrzciciela, na którym znajdują się nagrobki sprzed 1945 r.
Czarne chmury idą w naszą stronę. Trzeba wracać do Kłodzka.
I po 5 minutach nastąpiło oberwanie chmury, które udało nam się przeczekać pod wiatą.
Siostry franciszkanki pracowały w Ołdrzychowicach od 1897 roku . Hrabina Carolina von Oppersdorff ufundowała przy kościele parafia1nym szpital, który był przeznaczony dla chorych i ludzi w podeszłym wieku. Siostry prowadziły również pielęgniarstwo ambulatoryjne i troszczyły się o kościół.
Do 1929 roku przełożona prowincjalna prowincji śląskiej mieszkała w Jurandowie w obiektach szpitalnych, które nie były własnością sióstr. Od dłuższego czasu więc starano się zdobyć jakiś dom, który stałby się własnością prowincji z przeznaczeniem na zarząd prowincjalny. Istniały trzy możliwości zakupu: zamek w Prószkowie k/Opola, hotel w Lądku Zdroju i zamek hrabiny Sophie von Oppersdorff w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Wybrano tę ostatnią propozycję. Zamek znajduje się u podnóża góry Bukówka (472 m npm.), przylega do niego wielki park.
Św. Franciszek
Mauzoleum niemieckiego rodu arystokratycznego von Magnisów mających swoje posiadłości w Czechach oraz na ziemi kłodzkiej. Zbudowane w 1889 r. w stylu neoromańskim. Mauzoleum powstało w 1889 r. z inicjatywy ówczesnego posiadacza Ołdrzychowic Kłodzkich, hrabiego Antona Franza von Magnisa. Miały się w nim znaleźć grobowce wszystkich członków tego niemieckiego rodu arystokratycznego. Jego budowa trwała niespełna rok. Po zakończeniu II wojny światowej obiekt został przejęty przez parafię katolicką, służąc do 1990 r. jako sala katechetyczna.
Do wrót mauzoleum prowadzą kamienne schody. Flankują je dwa klęczące potężne anioły
Wrota mauzoleum są kute, niezwykle solidne i ciężkie, potęgując jeszcze wrażenie ogromu i powagi tego miejsca.
Mur kościoła św. Jana Chrzciciela, na którym znajdują się nagrobki sprzed 1945 r.
Czarne chmury idą w naszą stronę. Trzeba wracać do Kłodzka.
I po 5 minutach nastąpiło oberwanie chmury, które udało nam się przeczekać pod wiatą.
- DST 50.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 lipca 2012
Kategoria Kłodzko, Rower, w towarzystwie
Suchy Vrch
Bardzo udany wyjazd w towarzystwie Ryjka i Feniksa. Pogoda nie całkiem była taka jaką chcieliśmy, ale mimo tego nie poddaliśmy się i w zasadzie (z małymi odchyleniami) przejechaliśmy trasę zgodnie z pierwotnym planem. Jeszcze raz dziękuję za wspólny wyjazd. Jesteście świetnymi kompanami do jazdy.
Wycieczkę czas zaczać ! Pamiątkowe zdjęcie na rynku w Międzylesiu (ha, ha, ha).
Widok niecodzienny - 18 bocianów na jednej łące !
A w środku spało dziecko :)
Kilka zdjęć na bikestatsa.
Kto powiedział, że jest to stojak na narty ?!
Suchy Vrch
W 1932 roku gdy Hitler doszedł do władzy zażądał od Czechosłowacji zwrotu przygranicznych ziem w okolicy Sudetów, na których mieszkała liczna grupa Niemców. Rząd Czechosłowacji chcąc zabezpieczyć się przed ewentualnym atakiem rozpoczął w 1934 budowę umocnień, dla których wzorem stały się fortyfikacje francuskiego sojusznika. Granica z Niemcami wynosiła 1545 km i miała być zabezpieczona na całej długości, ale najcięższe obiekty miały powstać na odcinku ok 260 km między Karkonoszami a Ostrawą. Prace planowano zakończyć w latach 50-ch XX w. 29 września 1938 r. na konferencji w Monachium Niemcy podpisali porozumienie z Francją, Anglią i Włochami na mocy którego przygraniczne tereny Sudetów miały być włączone do III Rzeszy. Wówczas nie mogąc liczyć na sojuszników zaprzestano budowy umocnień. 15 marca 1939 bez jednego strzału Niemcy zajęli resztę Czech i Moraw.
Pyszne czerweśnie, ale wisiały za wysoko.
Zapora wodna w Pastwinach.
Obiad w Pastwinach. Ja skusiłam się na sałatkę szopską znaną mi z wyjazdów rowerowych na Bałkany.
Herbatka babuni - pychotka. Warto tu wrócić, choćby na tę herbatkę. Hm, ale jaka to była wioska ? Nasz Przewodnik napewno będzie wiedział.
I już jesteśmy w Polsce. Po nabyciu kielbasy na ognisko u Pani Basi ruszamy w stronę lasu nad Polanicą.
Przy ognisku zrobiło się przyjemnie ciepło, ciekawe rozmowy tak nas pochłonęły, że czas nam szybko zleciał.
Wycieczkę czas zaczać ! Pamiątkowe zdjęcie na rynku w Międzylesiu (ha, ha, ha).
Widok niecodzienny - 18 bocianów na jednej łące !
A w środku spało dziecko :)
Kilka zdjęć na bikestatsa.
Kto powiedział, że jest to stojak na narty ?!
Suchy Vrch
W 1932 roku gdy Hitler doszedł do władzy zażądał od Czechosłowacji zwrotu przygranicznych ziem w okolicy Sudetów, na których mieszkała liczna grupa Niemców. Rząd Czechosłowacji chcąc zabezpieczyć się przed ewentualnym atakiem rozpoczął w 1934 budowę umocnień, dla których wzorem stały się fortyfikacje francuskiego sojusznika. Granica z Niemcami wynosiła 1545 km i miała być zabezpieczona na całej długości, ale najcięższe obiekty miały powstać na odcinku ok 260 km między Karkonoszami a Ostrawą. Prace planowano zakończyć w latach 50-ch XX w. 29 września 1938 r. na konferencji w Monachium Niemcy podpisali porozumienie z Francją, Anglią i Włochami na mocy którego przygraniczne tereny Sudetów miały być włączone do III Rzeszy. Wówczas nie mogąc liczyć na sojuszników zaprzestano budowy umocnień. 15 marca 1939 bez jednego strzału Niemcy zajęli resztę Czech i Moraw.
Pyszne czerweśnie, ale wisiały za wysoko.
Zapora wodna w Pastwinach.
Obiad w Pastwinach. Ja skusiłam się na sałatkę szopską znaną mi z wyjazdów rowerowych na Bałkany.
Herbatka babuni - pychotka. Warto tu wrócić, choćby na tę herbatkę. Hm, ale jaka to była wioska ? Nasz Przewodnik napewno będzie wiedział.
I już jesteśmy w Polsce. Po nabyciu kielbasy na ognisko u Pani Basi ruszamy w stronę lasu nad Polanicą.
Przy ognisku zrobiło się przyjemnie ciepło, ciekawe rozmowy tak nas pochłonęły, że czas nam szybko zleciał.
- DST 122.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 lipca 2012
Kategoria w towarzystwie, Wrocław
Dolina Baryczy
Milicz-Sułów-Łąki-Ruda Sułowska-Grabówka-Olsza-Wilkowo-Niezgoda-Radziądz-Łąki-Sułów-Milicz
Budowla została zaprojektowana przez Gottfrieda Hoffmana. Wzorowana była bezpośrednio na Kościele Pokoju w Świdnicy, z tą różnicą, że posiadała wieżę, której w Kościołach Pokoju nie wolno było wznosić. Na wzór kościoła świdnickiego zastosowano tu drewnianą konstrukcję szkieletową wypełnianą cegłą, tzw. mur pruski. Kościołowi nadano wezwanie św. Krzyża, do niego nawiązuje także kształt budowli (najlepiej widoczny z lotu ptaka). W 1945 r. świątynia została przejęta przez Kościół rzymsko - katolicki. Zmieniono wówczas jej wezwanie na kanonizowanego tuż przed II wojną światową św. Andrzeja Bobolę - polskiego jezuitę, który poniósł męczeńską śmierć na Polesiu z rąk Kozaków w XVII wieku. Od 1994 roku przy kościele utworzono samodzielną, nową parafię.
Słoń w drodze do Sułowa.
Rynek w Sułowie
Barokowy kościół poewangelicki zbudowany w latach 1765-1767 z tzw. muru pruskiego. Obecnie pod wezwaniem MB Częstochowskiej.
Ruda Sułowska uznana jest za Dolnośląską Wieś Bociana
Łowisko wędkarskie Ruda Sułowska jest łowiskiem, w którym do dyspozycji wędkarzy są dwa stawy zarybione karpiami, sumami, szczupakami, amurem i tołpygą.
Wokół stawów można przejechać się rowerem lub bryczką. Ja wybieram rower.
Spływ kajakowy rzeką Barycz.
M jak Milicz.
Serce nad Wrocławiem.
Akrobacje samolotowe nad Wrocławiem.
Budowla została zaprojektowana przez Gottfrieda Hoffmana. Wzorowana była bezpośrednio na Kościele Pokoju w Świdnicy, z tą różnicą, że posiadała wieżę, której w Kościołach Pokoju nie wolno było wznosić. Na wzór kościoła świdnickiego zastosowano tu drewnianą konstrukcję szkieletową wypełnianą cegłą, tzw. mur pruski. Kościołowi nadano wezwanie św. Krzyża, do niego nawiązuje także kształt budowli (najlepiej widoczny z lotu ptaka). W 1945 r. świątynia została przejęta przez Kościół rzymsko - katolicki. Zmieniono wówczas jej wezwanie na kanonizowanego tuż przed II wojną światową św. Andrzeja Bobolę - polskiego jezuitę, który poniósł męczeńską śmierć na Polesiu z rąk Kozaków w XVII wieku. Od 1994 roku przy kościele utworzono samodzielną, nową parafię.
Słoń w drodze do Sułowa.
Rynek w Sułowie
Barokowy kościół poewangelicki zbudowany w latach 1765-1767 z tzw. muru pruskiego. Obecnie pod wezwaniem MB Częstochowskiej.
Ruda Sułowska uznana jest za Dolnośląską Wieś Bociana
Łowisko wędkarskie Ruda Sułowska jest łowiskiem, w którym do dyspozycji wędkarzy są dwa stawy zarybione karpiami, sumami, szczupakami, amurem i tołpygą.
Wokół stawów można przejechać się rowerem lub bryczką. Ja wybieram rower.
Spływ kajakowy rzeką Barycz.
M jak Milicz.
Serce nad Wrocławiem.
Akrobacje samolotowe nad Wrocławiem.
- DST 63.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 lipca 2012
Kategoria Rower, w towarzystwie, Wrocław
Błotnista środa
Mimo wtorkowych, mocnych opadów deszczu postanowiliśmy pojechać do pałacu w Korbielowicach trasą którą ściągnęliśmy z internetu. Trasa piękna, bo jej znaczna część biegnie lasem. Niestety okazało się, iż nie był to dobry pomysł, bo w lesie bardzo duże kałuże i błoto. Jednak wyjazd bardzo udany, rower już umyty, a wspomnienia z taplania się w błocie zostaną na długo.
- DST 78.00km
- Teren 40.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 czerwca 2012
Kategoria w towarzystwie, Rower, Wrocław
Przez las do Zamku na Wodzie w Wojnowicach
Mieszkam już we Wrocławiu 17 lat, a nigdy jeszcze nie byłam w Wojnowicach. Znajduje tam jedyny na Dolnym Śląsku zamek na wodzie. A właściwie nie na wodzie, a na drewnianych palach wypełnionych gliną i kamieniami. Dostępu do zamku broniła fosa i most zwodzony, który jednak w XIX wieku zniknął i zastąpił go zwykły murowany mostek. Budowla jest maleńka, ale urocza. Otoczona przepięknym, dużym parkiem i wspomnianą już fosa. Park jest miejscem, gdzie w weekendy przesiadują rodziny, robią grille, śpiewają i tańczą. Rowerzyści rozkładają się na kocykach i patrzą w niebo.
Kolega, z którym jeżdżę na rowerze we Wrocławiu, zaproponował, aby tam właśnie pojechać w tym tygodniu, więc zgodziłam się bez zastanawiania.
Niestety gdy wracałam z pracy zaczęło padać, ale trochę postraszyło, więc decyzja: jedziemy.
Gdy ujechaliśmy ok 10 km zaczęło kropić, ale co tam tylko kropi, więc jedziemy dalej. Droga była bardzo przyjemna - przez las, gdzie spotkaliśmy stado dzików oraz 2 lisy. Gdy dojeżdżaliśmy do zamku rozpadało się na dobre. I tu miła niespodzianka, zostaliśmy zaproszeni do środka, aby nie stać na deszczu. Niestety deszcz nie przestawał padać, więc ruszyliśmy w drogę powrotną.
Finał jest taki, że rower myłam dzisiaj 2 razy- raz na stacji BP, a drugi raz w wannie.
Pustki przy stadionie we Wrocławiu. Czy tu było EURO 2012 ? Nie ma nawet jednej flagi.
Droga przez las była super, ale było trochę błota.
Do zamku wjechaliśmy Aleją Lipową.
Deszcz mocno padał, ale co tam zdjęcie trzeba zrobić. Niestety nie wyszło zbyt dobre.
Zrobiło mi się żal, że mój druh taki brudny, więc wylądował w wannie.
Ślad nagrywany przez kolegę, który mieszka bliżej niż ja, więc wyszło mniej kilometrów.
Kolega, z którym jeżdżę na rowerze we Wrocławiu, zaproponował, aby tam właśnie pojechać w tym tygodniu, więc zgodziłam się bez zastanawiania.
Niestety gdy wracałam z pracy zaczęło padać, ale trochę postraszyło, więc decyzja: jedziemy.
Gdy ujechaliśmy ok 10 km zaczęło kropić, ale co tam tylko kropi, więc jedziemy dalej. Droga była bardzo przyjemna - przez las, gdzie spotkaliśmy stado dzików oraz 2 lisy. Gdy dojeżdżaliśmy do zamku rozpadało się na dobre. I tu miła niespodzianka, zostaliśmy zaproszeni do środka, aby nie stać na deszczu. Niestety deszcz nie przestawał padać, więc ruszyliśmy w drogę powrotną.
Finał jest taki, że rower myłam dzisiaj 2 razy- raz na stacji BP, a drugi raz w wannie.
Pustki przy stadionie we Wrocławiu. Czy tu było EURO 2012 ? Nie ma nawet jednej flagi.
Droga przez las była super, ale było trochę błota.
Do zamku wjechaliśmy Aleją Lipową.
Deszcz mocno padał, ale co tam zdjęcie trzeba zrobić. Niestety nie wyszło zbyt dobre.
Zrobiło mi się żal, że mój druh taki brudny, więc wylądował w wannie.
Ślad nagrywany przez kolegę, który mieszka bliżej niż ja, więc wyszło mniej kilometrów.
- DST 60.50km
- Teren 30.00km
- Sprzęt Author simplex
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 czerwca 2012
Kategoria Rower, Kłodzko, w towarzystwie
Niedzielna improwizacja, czyli Orłowiec, Przełęcz Jaworowa i Leszczynowa
Mój plan była taki: jechać do Kamieńca, potem do Złotego Stoku i szlakiem rowerowym do Chwlisławia, potem dalej do Koloni Gaj i prosto do Kłodzka.
Chciałam zrobić rekonesans trasy rowerowej ze Złotego Stoku do Koloni Gaj, gdyż we wtorek kolega z grupą rowerową (która objeżdża Polskę dookoła) zawita w nasze strony i muszą przejechać, najlepiej bocznymi drogami, z Otmuchowa do Kudowy Zdrój. Rodzice mają być ich przewodnikami. Do grupy dołączył się także Władziu i Kaziu.
Jednak plan nie został zrealizowany, więc pozostała improwizacja.
Pod garażem decyzja - jedziemy do Orłowca, a w Orłowcu decyzja jedziemy na Przełęcz Leszczynową. Mam nadzieję, że niedługo ponowie będę w Orłowcu, aby udać się w kierunku Przełęczy Różańcowej i dalej na Borówkową (trasa opisana przez Ryjka).
Weża w Żelaźnie zbudowana została u schyłku XV wieku lub w następnym stuleciu. Nieznana pozostaje jej pierwotna funkcja: jedni badacze widzą w niej średniowieczną strażnicę, inni - rycerską siedzibę mieszkalną. Nie brakuje też głosów, że brak widocznych śladów okien to dowód na to, iż początkowo służyła ona jedynie celom gospodarczym jako spichlerz albo skład słodu przy browarze.
Z Radochowa kierujemy się urokliwa drogą w kierunku Orłowca.
I już Orłowiec. Ruszamy się w stronę kościoła, aby sfotografować się na jego tle.O zdobyciu pieczątek nawet nie ma co marzyć, gdyż msza w kościele jest tylko raz w tygodniu - w niedzielę o 9.30
Następnym razem pojedziemy do szlaku zielonego (Przełęcz Różańcowa), ale teraz wracamy na drogę Lądek-Złoty Stok
Nie tylko rowerzyści lubią tę trasę.
I już przełęcz Jaworowa. Krótki odpoczynek i kierujemy się szlakiem rowerowym na Przełęcz Leszczynową, aby chociaż w części zrealizować mój pierwotny plan: rekonesans stanu dróg rowerowych między Złotym Stokiem a Kolonią Gaj.
Ostatnio jechaliśmy tą drogą na maraton MTB do Złotego Stoku w 2011 r., aby pokibicować znajomym.
Wycinka drzew, ciężki sprzęt niszczy drogi rowerowe.
Kapliczka Św. Huberta na przełęczy Leszczynowej. Ufundowana przez Koło Łowieckie Jawornik ze Złotego Stoku w 1996r.
I już prosto do Droszkowa.
W dole widać Droszków.
Przełęcz Droszkowska
I już dalej w dół, przez Jaszkową, do Kłodzka.
Chciałam zrobić rekonesans trasy rowerowej ze Złotego Stoku do Koloni Gaj, gdyż we wtorek kolega z grupą rowerową (która objeżdża Polskę dookoła) zawita w nasze strony i muszą przejechać, najlepiej bocznymi drogami, z Otmuchowa do Kudowy Zdrój. Rodzice mają być ich przewodnikami. Do grupy dołączył się także Władziu i Kaziu.
Jednak plan nie został zrealizowany, więc pozostała improwizacja.
Pod garażem decyzja - jedziemy do Orłowca, a w Orłowcu decyzja jedziemy na Przełęcz Leszczynową. Mam nadzieję, że niedługo ponowie będę w Orłowcu, aby udać się w kierunku Przełęczy Różańcowej i dalej na Borówkową (trasa opisana przez Ryjka).
Weża w Żelaźnie zbudowana została u schyłku XV wieku lub w następnym stuleciu. Nieznana pozostaje jej pierwotna funkcja: jedni badacze widzą w niej średniowieczną strażnicę, inni - rycerską siedzibę mieszkalną. Nie brakuje też głosów, że brak widocznych śladów okien to dowód na to, iż początkowo służyła ona jedynie celom gospodarczym jako spichlerz albo skład słodu przy browarze.
Z Radochowa kierujemy się urokliwa drogą w kierunku Orłowca.
I już Orłowiec. Ruszamy się w stronę kościoła, aby sfotografować się na jego tle.O zdobyciu pieczątek nawet nie ma co marzyć, gdyż msza w kościele jest tylko raz w tygodniu - w niedzielę o 9.30
Następnym razem pojedziemy do szlaku zielonego (Przełęcz Różańcowa), ale teraz wracamy na drogę Lądek-Złoty Stok
Nie tylko rowerzyści lubią tę trasę.
I już przełęcz Jaworowa. Krótki odpoczynek i kierujemy się szlakiem rowerowym na Przełęcz Leszczynową, aby chociaż w części zrealizować mój pierwotny plan: rekonesans stanu dróg rowerowych między Złotym Stokiem a Kolonią Gaj.
Ostatnio jechaliśmy tą drogą na maraton MTB do Złotego Stoku w 2011 r., aby pokibicować znajomym.
Wycinka drzew, ciężki sprzęt niszczy drogi rowerowe.
Kapliczka Św. Huberta na przełęczy Leszczynowej. Ufundowana przez Koło Łowieckie Jawornik ze Złotego Stoku w 1996r.
I już prosto do Droszkowa.
W dole widać Droszków.
Przełęcz Droszkowska
I już dalej w dół, przez Jaszkową, do Kłodzka.
- DST 58.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 czerwca 2012
Kategoria Rower, Kłodzko, w towarzystwie
Braumov i Braumovskie Steny
Głuszyca Górna- Janovićky-Braumov- Krinice(Amerika)-Martinkovice-Otovice-Tłumaczów-Ścinawka-Kłodzko
W grupie 7 osób ruszyliśmy pociągiem do Głuszycy, aby potem udać sie w kierunku Braumova, gdzie zwiedziliśmy benedyktyński klasztor oraz drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii.
W czasie, gdy my zwiedzaliśmy klasztor, Władziu i Tadziu zaliczali koleją górkę, aby zdobyć odznakę: Korona Sudetów Czeskich
Gdy byliśmy już w komplecie udaliśmy się w kierunku Braumovskich Sten.
Na górę wdrapaliśmy się na nogach, ale kiedyś będzie tu trzeba wjechać na rowerze.
W siedem osób wsiadamy do pociągu, którym dojedziemy do Głuszycy Górnej. Już na wstępie zostaliśmy "rozstawieni po kątach", a właściwie to nasze rowery. Ale mimo tego nastroje nam dopisują i gdy wysiadamy z pociagu, to już jesteśmy w dobrej komitywie z Panią konduktor.
Stacja kolejowa w Głuszycy Górnej- chyba nie ma tu dużego ruchu.
I już rowerami udajemy się w kierunku przejścia granicznego.
Przed granicą kończy się asfalt, ale zacznie się tuż za nią, już w Czechach.
Janovičky - ośrodek narciarski. Osadę (660 m n.p.m.) u południowego podnóża Gór Suchych założył Jan z Chotova - opat klasztoru benedyktynów z Broumova.
I już szybki zjazd w kierunku Braumova.
Piękne widoki i piękne zapachy - poziomek i lipy.
I już jesteśmy w Braumovie i krótka wizyta w muzeum piwowarskim.
Najbardziej okazałym zabytkiem miasta jest benedyktyński klasztor - uznany za czeski zabytek narodowy. Zespół klasztorny obejmuje: kościół pw. Św. Wojciecha (a w nim refektarz z kopią całunu turyńskiego z 1651 r.) oraz ogromną bibliotekę, a także Muzeum Ziemi Broumovskiej.
Sklepienie w kościele Św. Wojciecha. Troszkę niewyraźne, bo robione w pośpiechu(zakaz fotografowania bez zakupionego biletu za 50 koron).
Kolejny punkt w naszej wycieczce:drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii wzniesiony po 1459, odnowiony w XVII w., jest to prawdopodobnie najstarszy istniejący kościół drewniany w Czechach.
Ale piękne przystanki w drodze do restauracji Amerika, gdzie zostawiamy rowery i już pieszo udajemy się na Hvezdę. Nazwa góry pochodzi od krzyża z pozłacaną pięcioramienną gwiazdą, ustawionego na szczycie w 1670 roku jako punkt orientacyjny dla podróżnych
Czerwonym szlakiem pieszym ruszamy do góry.
I już jesteśmy na szczycie, gdzie na krawędzi obrywu znajduje się barokowa kaplica Matki Bożej Śnieżnej. Zbudowana została w 1733 r. z piaskowca na polecenie opata klasztoru z Broumova Othmara Zinkego (wg projektu K. I. Dientzehofera).
Żaba
Muszla
Kotek
Po zejściu do restauracji Amerika zjadamy coś co miało przypominać nasz rosół. Niestety nie mam zdjęcia, bo o zdjęciu pomyślałam dopiero wtedy, gdy zupa była już zjedzona (apetyt na takich wyjazdach nam dopisuje). Z pełnymi brzuchami ruszamy do Kłodzka. Po drodze obowiązkowy postój w sklepie na granicy, aby kupić mleczko w tubce oraz czekoladę studencką.
Wyjazd bardzo udany, ale nastepnym razem na Hvezdę trzeba wjechać rowerem.
W grupie 7 osób ruszyliśmy pociągiem do Głuszycy, aby potem udać sie w kierunku Braumova, gdzie zwiedziliśmy benedyktyński klasztor oraz drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii.
W czasie, gdy my zwiedzaliśmy klasztor, Władziu i Tadziu zaliczali koleją górkę, aby zdobyć odznakę: Korona Sudetów Czeskich
Gdy byliśmy już w komplecie udaliśmy się w kierunku Braumovskich Sten.
Na górę wdrapaliśmy się na nogach, ale kiedyś będzie tu trzeba wjechać na rowerze.
W siedem osób wsiadamy do pociągu, którym dojedziemy do Głuszycy Górnej. Już na wstępie zostaliśmy "rozstawieni po kątach", a właściwie to nasze rowery. Ale mimo tego nastroje nam dopisują i gdy wysiadamy z pociagu, to już jesteśmy w dobrej komitywie z Panią konduktor.
Stacja kolejowa w Głuszycy Górnej- chyba nie ma tu dużego ruchu.
I już rowerami udajemy się w kierunku przejścia granicznego.
Przed granicą kończy się asfalt, ale zacznie się tuż za nią, już w Czechach.
Janovičky - ośrodek narciarski. Osadę (660 m n.p.m.) u południowego podnóża Gór Suchych założył Jan z Chotova - opat klasztoru benedyktynów z Broumova.
I już szybki zjazd w kierunku Braumova.
Piękne widoki i piękne zapachy - poziomek i lipy.
I już jesteśmy w Braumovie i krótka wizyta w muzeum piwowarskim.
Najbardziej okazałym zabytkiem miasta jest benedyktyński klasztor - uznany za czeski zabytek narodowy. Zespół klasztorny obejmuje: kościół pw. Św. Wojciecha (a w nim refektarz z kopią całunu turyńskiego z 1651 r.) oraz ogromną bibliotekę, a także Muzeum Ziemi Broumovskiej.
Sklepienie w kościele Św. Wojciecha. Troszkę niewyraźne, bo robione w pośpiechu(zakaz fotografowania bez zakupionego biletu za 50 koron).
Kolejny punkt w naszej wycieczce:drewniany kościół cmentarny pw. Panny Marii wzniesiony po 1459, odnowiony w XVII w., jest to prawdopodobnie najstarszy istniejący kościół drewniany w Czechach.
Ale piękne przystanki w drodze do restauracji Amerika, gdzie zostawiamy rowery i już pieszo udajemy się na Hvezdę. Nazwa góry pochodzi od krzyża z pozłacaną pięcioramienną gwiazdą, ustawionego na szczycie w 1670 roku jako punkt orientacyjny dla podróżnych
Czerwonym szlakiem pieszym ruszamy do góry.
I już jesteśmy na szczycie, gdzie na krawędzi obrywu znajduje się barokowa kaplica Matki Bożej Śnieżnej. Zbudowana została w 1733 r. z piaskowca na polecenie opata klasztoru z Broumova Othmara Zinkego (wg projektu K. I. Dientzehofera).
Żaba
Muszla
Kotek
Po zejściu do restauracji Amerika zjadamy coś co miało przypominać nasz rosół. Niestety nie mam zdjęcia, bo o zdjęciu pomyślałam dopiero wtedy, gdy zupa była już zjedzona (apetyt na takich wyjazdach nam dopisuje). Z pełnymi brzuchami ruszamy do Kłodzka. Po drodze obowiązkowy postój w sklepie na granicy, aby kupić mleczko w tubce oraz czekoladę studencką.
Wyjazd bardzo udany, ale nastepnym razem na Hvezdę trzeba wjechać rowerem.
- DST 63.00km
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 czerwca 2012
Kategoria Rower, w towarzystwie, Wrocław
Wieża widokowa w Kotowicach
O godz. 18.30 wyruszamy na wieżę widokową do Kotowic, do której nie udało się dojechać we wtorek.
Wieża widokowa w Kotowicach.
Stał taki samotny na nasypie kolejowym.
Wzdłuż wiaduktu prowadzi kładka, którą bezpiecznie przechodzimy.
Dłuugi ten wiadukt.
Widok z wiaduktu w stronę wieży.
Słychać jakiś hałas, czy to jedzie pociąg ?
Tak to pociąg towarowy
I kawałek po torowisku, bo droga się zgubiła. Nie, to nie my się zgubiliśmy.
I już asfalcik, którym dojedziemy do Wrocławia.
I na koniec mała awaria na Placu Grunwaldzkim i nocne poszukiwanie stacji benzynowej.
Wieża widokowa w Kotowicach.
Stał taki samotny na nasypie kolejowym.
Wzdłuż wiaduktu prowadzi kładka, którą bezpiecznie przechodzimy.
Dłuugi ten wiadukt.
Widok z wiaduktu w stronę wieży.
Słychać jakiś hałas, czy to jedzie pociąg ?
Tak to pociąg towarowy
I kawałek po torowisku, bo droga się zgubiła. Nie, to nie my się zgubiliśmy.
I już asfalcik, którym dojedziemy do Wrocławia.
I na koniec mała awaria na Placu Grunwaldzkim i nocne poszukiwanie stacji benzynowej.
- DST 65.00km
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 1959kcal
- Sprzęt Author Modus MTB
- Aktywność Jazda na rowerze